Heeejka :) Mam nadzieję, że prolog się spodoba i uszczęśliwicie mnie dodając tam na dolę wasz komentarz ;)
______________
LUKE
______________
LUKE
Strzał.
Jeden.
Drugi.
Trzeci.
Cisza.
- Luke, spadamy stąd. - Michael chwycił mnie za ramię i zaczął pchać w stronę wyjścia - zaraz zjadą się tutaj gliny i będzie niedobrze.
Bez żadnego słowa wykonałem polecenia przyjaciela i wyszedłem z domu, chowając w spodnie pistolet. Udaliśmy się do samochodu i bez słowa wsiedliśmy. Michael był najbystrzejszym - oczywiście zaraz po mnie - chłopakiem z tego naszego hm.. Gangu i bez żadnego znaku domyślił się, że tym razem on kieruje. Rzadko daję chłopakom prowadzić akurat tego Nissana. Akurat Ten samochód jest moim oczkiem głowie. Gangu... Teraz mogę już to chyba tak nazwać. Zabiłem człowieka. Ja, Luke Hemmings zabiłem człowieka... Ile ja bym oddał, aby móc teraz cofnąć czas. Tak, żeby cofnąć się o te 3 lata i w ogóle jej nie poznać... Jak ona mogła to w ogóle zrobić?
- Luke, jak się czujesz? - Z tego mojego głębokiego przemyślania wyrwał mnie Mikey. Nie miałem siły odpowiedzieć, spojrzałem tylko na niego z wzrokiem dającym jasne sygnały. Mam nadzieję, że się domyślił.
- Niepotrzebnie pytam, głupi ja. - Stwierdził skręcając w stronę podjazdu naszego domu.
Mieszkamy razem. Zaczęło się od chęci założenia zespołu, jednak to nie wypaliło, bo... W sumie nie wiem, po prostu nie wypaliło. Chcieliśmy zamieszkać razem, aby mieć więcej czasu na próby i tak dalej. Oczywiście próby odeszły na drugi plan; pierwszy zajęła dobra zabawa, a jak wiadomo, czterech chłopaków, w jednym domu, to nie jest dobry pomysł.
- I jak tam? Możemy spokojnie spać? - Calum wyszedł z domu.
- Cal... Ja. Zabiłem. Człowieka. - Odpowiedziałem stopniowo zniżając swój ton głosu.
Jeden.
Drugi.
Trzeci.
Cisza.
- Luke, spadamy stąd. - Michael chwycił mnie za ramię i zaczął pchać w stronę wyjścia - zaraz zjadą się tutaj gliny i będzie niedobrze.
Bez żadnego słowa wykonałem polecenia przyjaciela i wyszedłem z domu, chowając w spodnie pistolet. Udaliśmy się do samochodu i bez słowa wsiedliśmy. Michael był najbystrzejszym - oczywiście zaraz po mnie - chłopakiem z tego naszego hm.. Gangu i bez żadnego znaku domyślił się, że tym razem on kieruje. Rzadko daję chłopakom prowadzić akurat tego Nissana. Akurat Ten samochód jest moim oczkiem głowie. Gangu... Teraz mogę już to chyba tak nazwać. Zabiłem człowieka. Ja, Luke Hemmings zabiłem człowieka... Ile ja bym oddał, aby móc teraz cofnąć czas. Tak, żeby cofnąć się o te 3 lata i w ogóle jej nie poznać... Jak ona mogła to w ogóle zrobić?
- Luke, jak się czujesz? - Z tego mojego głębokiego przemyślania wyrwał mnie Mikey. Nie miałem siły odpowiedzieć, spojrzałem tylko na niego z wzrokiem dającym jasne sygnały. Mam nadzieję, że się domyślił.
- Niepotrzebnie pytam, głupi ja. - Stwierdził skręcając w stronę podjazdu naszego domu.
Mieszkamy razem. Zaczęło się od chęci założenia zespołu, jednak to nie wypaliło, bo... W sumie nie wiem, po prostu nie wypaliło. Chcieliśmy zamieszkać razem, aby mieć więcej czasu na próby i tak dalej. Oczywiście próby odeszły na drugi plan; pierwszy zajęła dobra zabawa, a jak wiadomo, czterech chłopaków, w jednym domu, to nie jest dobry pomysł.
- I jak tam? Możemy spokojnie spać? - Calum wyszedł z domu.
- Cal... Ja. Zabiłem. Człowieka. - Odpowiedziałem stopniowo zniżając swój ton głosu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz